Zdradliwe „wykuwanie”
Skoro jesteśmy już przy studenckich i uczniowskich strategiach, możemy zająć się tą, która posiadła wyjątkowy status. Nauka „na blachę” zwana także kuciem towarzyszy studenckiej braci od lat i nic nie wskazuje, aby miało być inaczej. Rzeczywiście trudno powiedzieć, że to najinteligentniejsza i najbardziej sprzyjająca rozwojowi metoda, ale każdy, kto studiował nieco dłużej wie, że w pewnych okolicznościach jest ona niezastąpiona.
Są w różnych dziedzinach takie partie materiału, których nie da się rozebrać na czynniki pierwsze i spróbować ich zrozumieć. Nie pozwala na to ich skomplikowana struktura oraz osobliwość koncepcji i teorii, które akurat są omawiane. Pamięciowa nauka staje się wówczas ostatnią deską ratunku dla studenta, który chce zdobyć pozytywną ocenę.
Intensywne kucie sprawdza się w szczególności podczas studiów humanistycznych, bo na wielu kierunkach pojawiają się przedmioty naszpikowane rozmaitymi teoriami i opisami. Dopóki mają one logiczny kształt, można pokusić się o ich utrwalenie na drodze zrozumienia treści, jednak im poziom abstrakcji rośnie, tym wyzwanie dla umysłu staje się cięższe. W takiej sytuacji studenci zaczynają uczyć się na pamięć.
Zwykle po zdanym egzaminie nie pamiętają wiele, bo chcą jak najszybciej zrzucić ze swoich zwojów mózgowych niechciany balast. Główną wadą takiego podejścia do zapamiętywania treści jest niemożność jej efektywnego zrozumienia. Nie ono jest wszakże celem żaka – chodzi o to, aby na egzaminie odtworzyć słowa zawarte w książkach lub notatkach.
Pojmowanie tych słów schodzi na dalszy plan.